piątek, 3 września 2010

Zajęć czas/r

Nasz drugi poniedziałek w Lille przypomniał nam, że pobyt we Francji to nie tylko język, ludzie, kultura, inne miejsca, ale...ale..no tak...nauka!
Kiedy okazało się, że John, nasz prowadzący, jest Amerykaninem, to oprócz małej zazdrości co do jego miejsca zamieszkania (NYC....) poczułam, że może być ciekawie :) Jak może prowadzić zajęcia Amerykanin? Na pewno energicznie, zabawnie i z dużym udziałem studentów. 
Niestety.... to nie był amerykański sen. John potrafił troszkę przynudzić od czasu do czasu, ale na szczęście każde nasze wystąpienie kwitował pełnym radości okrzykiem " all right!!" wznosząc ręce do góry ;) Yeah! Chyba udało nam się spełnić oczekiwania profesora, pogłębiając przy okazji nasze międzynarodowe znajomości;) Szkoda, że zajęcia skończyły się po tygodniu, bo dopiero co zdążyliśmy się poznać, a już czas na piątkowy egzamin. O dziwno przeprowadzony bez udziału Johna ( wg zasad nie może być na egzaminie ), okazał się nie taki trudny;) Heathcare Marketing prawdopodobnie zaliczony;)
Ludzie to najlepsza część zajęć :D Tutaj z Emily z USA i Aną z Meksyku:)

Poza tym w tygodniu poszłyśmy na pierwszą erazmusową imprezę. Już najwyższy czas, bo nogi nam same tańczą! Cóż, już na wstępie dostałam paczkę prezerwatyw ze słowami "for your health", muzyka daleko odbiegała od naszych gustów, a wokół unosił się tłusty dym, który osiadał po prostu wszędzie. Czy muszę dodawać, że wyszłyśmy po godzinie...?
Ech, pod tym względem brakuje nam obu polskich , a dokładniej, poznańskich imprez;) Ale obiecujemy, że się nie poddamy i że to nie ostatnia nasza francuska zabawa;) 

I. 

 

2 komentarze:

  1. Atmosfera na zajęciach wydaję się sympatyczna...
    Bardzo ciekawy blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy Anno! :)
    To prawda, atmosfera wydaje się być najważniejszą i najlepszą częścią zajęć ;) Dziękujemy za komentarze, wpadaj częściej!
    I&M

    OdpowiedzUsuń