Grzechem byłoby nie wykorzystać tego pięknego słońca, które obudziło nas w sobotnie południe (w końcu kiedyś trzeba odespać :P), dlatego też wyruszyłyśmy na Cytadelę, po drodze zahaczając oczywiście o naszą ulubioną cukiernię (niedługo poznamy już chyba cały personel, bo za każdym razem sprzedaje tam ktoś inny, nie mówiąc o tym, że za tą naszą lojalność powinnyśmy dostać jakąś zniżkę). Jak na studentki 5-tego roku przystało, za cel naszego spaceru obrałyśmy… wesołe miasteczko! A tam dla każdego coś miłego: szybkie machiny, które miotają człowiekiem w każdą możliwą stronę dla tych o mocnych nerwach i żołądkach, małe i wolne karuzele dla dzieci, loterie, automaty, domy strachu i oczywiście różowa wata cukrowa! Dla każdego coś miłego. Mówi się, że to mężczyźni są wiecznymi dziećmi, ale my wcale nie jesteśmy od nich gorsze i jak widać bardzo lubimy karuzele :P Tym razem jednak nie przyglądałyśmy się jej z daleka, a nawet z niej skorzystałyśmy, podziwiając przy tym widoki na naszym „Lille Eye” (i na oryginalną londyńską wersję przyjdzie czas). Pod wpływem chwili każda z nas w swojej głowie zmieniła trochę scenografię, w której dzień stał się wieczorem, a towarzyszka wyprawy przystojnym osobnikiem płci przeciwnej… Zdecydowanie wieczorem „diabelski młyn” (skąd ta nazwa???) musi cieszyć się największym zainteresowaniem…
Kolejnym punktem naszego sobotniego spaceru miało być zoo. Wcześniej jednak natrafiłyśmy na ciekawy obiekt w postaci drewnianego miasteczka, które zostało wyrzeźbione na przewróconym konarze. Nie wiem jak mogłyśmy go wcześniej nie zauważyć...
Dzisiaj złapałyśmy trochę słoneczka, a jutro kierunek: Belgia!
M.
P.S. Zaobserwowana dziś różnica kulturowa: Podczas naszego spaceru po zoo usiadłyśmy na jednej ławeczek, każda na swoim brzegu. Nagle obok nas pojawił się mężczyzna z wózkiem. Trochę się czaił, ale jako że nie miał innego wyboru, w końcu usiadł między nami… To się raczej w Polsce nie zdarza…
ja też bym chciał na taką karuzelę
OdpowiedzUsuńteż bym się bała usiąść między Wami ;)
OdpowiedzUsuńKorzystajcie dziewczyny, bo w Polsce jest strasznie zimno i ponuro...Nadeszła chłodna i wcale nie złocista jesień...bynajmniej w Wawie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam wesołe miasteczka, chyba codziennie bym tam chodziła. :)
OdpowiedzUsuńNa London Eye byłam na poczatku września, chyba niewiele się różni od Waszego Lille Eye. :)
Rzeźby w drewnie są super!